czwartek, 26 grudnia 2013

o wierze i patriotyzmie

Dziś jest 25 grudnia, symboliczny dzień Bożego Narodzenia. Czas egzystencjalnych przemyśleń, duchowego przeżywania oraz atmosfery miłosierdzia, którą chcielibyśmy zachować cały rok.
Z drugiej strony jest to często okres finansowych bilansów, orgii nieskrępowanego konsumpcjonizmu w świątyniach handlu, wymuszonych uśmiechów i najzwyczajniejszych kłamstw.

95% polskich obywateli deklaruje się jako katolicy, niewielu mniej leży na sercu dobro naszego kraju. Jednak jak wielu mówi świadomie i-co ważniejsze-wierzy w swoje deklaracje? Bo patrząc na owoce ich działań trudno poznać w nich praktykujących katolików i Polaków.

Ilu z was prawdziwie przestrzega przykazania miłości i Dekalogu? A ilu czuje pogardę lub odrazę do ludzi skupiających w sobie wasze słabości i lęki?

Przypomnijcie sobie śmierci seryjnego samobójcy i Smoleńsk-czy to nie wasza bierność ich tak naprawdę zabiła? Czemu nie krzyczeliście, nie wyszliście na ulicę za każdym razem, gdy ginął ktoś, kto chciał dla was dobrze? Tylko dlatego, że wmówili wam, że to samobójstwa i nieszczęśliwe wypadki i tym kłamstwem oczyścili wasze sumienia? A ja wam mówię, że waszą biernością złamaliście piąte przykazanie-to wy jesteście pośrednio odpowiedzialni za śmierć każdej z tych osób.

Dla ilu z was kradzież i kłamstwo to sposób na życie i utrzymanie rodziny? Jak wielu z was pobiera pensję od firm, które wyprowadzają z Polski kapitał; pracujecie na ich chwałę spłacając kredyty za oferty zagranicznych inwestorów w obcych bankach. Kłamstwem,  manipulacją i oportunizmem wyrabiacie normę, bardzo często perfidnie wykorzystując zaufanie i ludzką naiwność.

Jak wielu z was to gorliwi katolicy stosujący się do nauczania Kościoła w każdym życiowym aspekcie? A ile z was przestrzegało zakazu kontaktów seksualnych przed zawarciem małżeństwa? Ile z was zachowało do tego momentu czystość i potem nie zdradziło?

Wiem, wiem: kolejarze na trasie Warszawa-Oświęcim też mieli swoje rodziny...

Chrystus zawsze dopuszczał w człowieku błąd, ale trwanie w tym błędzie to już domena jego antagonisty. Każde z was odpowie sobie w duchu na te pytania i może zastanowi się, czy nie warto czegoś w swym życiu naprawić. Jednak jeśli wasz patriotyzm jest tak obłudny i zakłamany jak wasza wiara to może lepiej będzie dla tego kraju iść w tym kierunku, w którym zmierza teraz-ku zagładzie.

Bo jeśli traktujecie wiarę wybiórczo to stworzyliście sobie Boga na własne podobieństwo i jeśli w Polsce ziści się koszmar patrioty to z tym też sobie poradzicie adaptując się doskonale do nowych warunków.

Ani wiara, ani patriotyzm nie mają w sobie miejsca na kompromis, obie są manifestacjami miłości.

Niebawem symboliczny dzień śmierci i zmartwychwstania Tego, który dziś się narodził. Wiedzcie, że każdym grzechem będziecie pozbawiać Go wtedy tchu.

środa, 11 grudnia 2013

o nadziei i jej braku

Miałem tej nocy piękny sen, choć z początku przypominał najgorszy koszmar.

Zewsząd otaczała mnie straszna, sprawiająca wewnętrzny ból i wywołująca rozpacz oraz poczucie beznadziei ciemność. W tej ciemności dokoła mnie rozgrywały się wszystkie złe zdarzenia z mojego życia i wszystkie złe osoby, które bezinteresownie mnie krzywdziły-bez powodu, dla własnej satysfakcji. Gnębiły wielu znanych mi dobrych ludzi śmiejąc się przy tym głośno. Rozświetlały gęsty mrok blaskiem od nich bijącym tym jaśniejszym, im więcej cierpienia zadawały. Wydawały się idealne i potężne niczym nadludzie lub bogowie. Ludzie, którym sprawiali ból byli zwyczajnie ludzcy i nie bronili się nawet- w pokorze cierpieli. Jednak na wysokości mostka mieli kuleczki jasnego światła, które ciemność starała się zasłonić. Osoby, które się nad tymi dobrymi ludźmi pastwiły również miały kulki, ale przypominały one zdeformowane kawałki magmy z czerwonymi żyłkami, które stygły z każdym kolejnym aktem zła w ich wykonaniu. Gdy na to patrzyłem wewnątrz siebie czułem smutek całego świata i wiedziałem, że gdybym zaczął wtedy płakać to zalałbym ten świat łzami.

W pewnym momencie ciemność zaczęła pierzchać przed snopem potężnego światła przybywającego gdzieś z góry. Oświetlił jednocześnie mnie i wszystkich tych dobrych ludzi, którzy tak bardzo i niezasłużenie cierpieli przez swe cnoty i niezgodę na ten skażony mechanizm rządzący światem, choć każde z nas tkwiło w innym złym zdarzeniu. Oświtlał też złe osoby, ale one uparcie gromadziły ciemność wokół siebie i odpychały światło.  Wtedy do mojego umysłu- zapewne również do umysłów tych dobrych ludzi- rozpoczął się przekaz informacji od światła. Mówiło o tym, że we mnie wierzy; żebym się nie poddawał i nie tracił nadziei; o swoim smutku, gdy czuje ile zła sprawiają sobie nawzajem i jemu ludzie, ale nie może ingerować, ponieważ ludzie mają wolność wyboru. Mówiło o tym, żebym nad sobą pracował, doskonalił się i rozwijał wbrew wszelkim przeciwnościom i nigdy nie stał się taki, jak oni, jak te złe osoby; bym był dobrym człowiekiem i zawsze starał się postepować słusznie, nawet jeżeli wiąże się to z niechęcią i szykanami chorego świata. Mówiło o tym, że zasady są ważniejsze o korzyści.

I powiedziało, bym był cierpliwy, bo nadchodzi czas odwrócenia: opadną z potworów ludzkie maski, a prawda obnaży całe zło; że ode mnie i tego czy będę szedł w życiu dobrą ścieżką zależy, jak szybko się to stanie.

Rozejrzałem się wtedy dokoła i ujrzałem, że te złe osoby nie męczą już dobrych ludzi, bo nie zostało nic, co mogłyby z nich wyssać, by jaśnieć blaskiem i utrzymać swą nadludzką idealność. Zaczęły się więc zwracać przeciwko sobie oszukując, zdradzając i wykorzystując się nawzajem, ale zamiast większego blasku z każdym złym czynem pojawiały się na ich boskich ciałach deformacje. Zanim się opamiętały i zapanowały nad swym narkotycznym głodem sprawiania cierpienia upadły już na kolana.

Te istoty, które zrodziły się jako ludzie, ale odrzuciły ten przywilej z własnego wyboru teraz klęczały ukrywając szpetne twarze w brzydkich dłoniach i brzydziały coraz bardziej, mimo że nie były juz zdolne do krzywdzenia, bo wszystkie plugastwa, których dopuściły się w życiu teraz kolejnymi strupami i bąblami objawiały się na ich niegdyś pięknych ciałach, a ich kulki kruszyły się coraz szybciej. Ten proces deformacji nadal trwał, gdy przeniosłem wzrok na dobrych ludzi.

Dobrzy ludzie, którzy cierpieli za swój nonkonformizm, wyznawane wartości i moralność teraz uśmiechali się do siebie, pomagali sobie nawzajem wstawać i podpierali się zwykłymi ludzkimi ramionami, a nie mocnymi boską mocą pochodzącą ze zła. Nie bił od nich żaden blask, prócz tego które dawało słońce wysoko w górze. Ciemne chmury i gęstą trującą mgłę rozwiewał ożywczy wiatr. Za to ich kulki świeciły teraz jasnym, nieskrepowanym światłem, a u ich stóp pełzały szpetne, plugawe istoty skomląc teraz o odrobinę blasku i ulgi w bólu, jednak nieustannie walcząc ze sobą i przeszkadzając sobie, gdy już-już któraś z kończyn sięgała dobrego człowieka. Tyle było zawiści w tych istotach.

MORAŁ:
Wszyscy dobrzy ludzie pragnący dobra naszej ziemskiej Ojczyzny to zaledwie ułamek polskiego społeczeństwa, którego większość to odrzucające świadomość prawdy bądź oportunistyczne osoby. Celem dobrych ludzi jest, by Polska była niepodległym krajem, w którym szanuje się tradycję i historię, ale nie lęka się też przyznania do błędów i nie ustaje się w ich naprawie, by narodowe i obywatelskie sumienie pozostawało czyste.

Pierwszym etapem naprawy jest odsunięcie Platformy Obywatelskiej i PSL-u od władzy. Potem pozbawienie wpływów parszywej postkomuny obecnej w życiu publicznym oraz palikociarni i wszystkich tych, których peerelowska mentalność do dzisiaj nie opuściła i to nieważne jak bardzo na prawo na sali sejmowej zostali umieszczeni, bo często są tam dlatego, że po lewej stronie zabrakło miejsca.

Nie kłóćcie się teraz między sobą, a raczej pracujcie nad powyższymi, wspólnymi patriotom celami, a sami zobaczycie, że niesnaski znikną, gdy tylko te cele osiągniemy, a zło samo siebie pogrąży.

No, a jeśli ktoś już musi szukać ciągle podziałów to niech wstrzyma się, aż poślemy PO w diabły.

czwartek, 5 grudnia 2013

o policyjnym zamyśle prewencyjnych zatrzymań patriotów

  Trzy dni temu w mediach pojawiła się informacja na temat raportu KGP o tegorocznym Marszu Niepodległości. Stwierdzono w nim, że podczas manifestacji spełniono więcej wymogów bezpieczeństwa i okazał sie lepiej zorganizowany od marszu w roku 2012. Z raportu wynika interesujący wniosek: należy wprowadzić zakaz zakrywania twarzy podczas manifestacji oraz dopuścić popartą odpowiednią ustawą możliwość prewencyjnego zatrzymywania osób, które Policja wytypuje jako zagrażające ładowi podczas podobnych wydarzeń(!). Wygląda to na echo działań rządu sprzed półrocza, gdy przymierzano się do wprowadzenia unijnego pomysłu unifikacji sił porządkowych w państwach UE, czego efektem miała być obecność obcych struktur policyjnych i wojskowych na terenie Polski z uprawnieniami polskiej władzy wykonawczej. Przykład: niemiecki policjant aresztujący Polaka na Starym Mieście w Warszawie.

  Każdy, kto choć odrobinę zna historię-nawet tylko XX-wieczną-doskonale zdaje sobie sprawę, czym takie zapędy rządów kończyły się w przeszłości; zwłaszcza dla tych, którzy zostali uznani za element wrogi aparatowi państwowemu. To oczywiście kolejny krok do przejęcia kontroli nad ludzkimi umysłami: poprzez zastraszanie i ryzyko poniesienia konsekwencji za niepopełnione czyny. A wiadomo przecież doskonale jakiego typu osoby uzna obecny rząd w Polsce za potencjalnie stwarzające zagrożenie....

  Na naszych oczach powoli rodzi się państwo policyjne z definicji. Na razie zauważalny jest nowocześnie pojmowany totalitaryzm mentalny, ale ten rozumiany w klasycznym sensie nadchodzi małymi, cichymi krokami szepcąc przy tym słodziutkie kłamstwa dla odwrócenia uwagi. Boli bierność i obojętna postawa większości ludzi, a brak świadomości w pojedynczym obywatelu i całym społeczeństwie doprowadza do szału.

  Państwo policyjne to państwo rządzone przez kryminalistów-to oczywiste, a ten raport to przyczynek do odebrania nam kolejnego kawałka wolności- i może rzeczywiście na nią nie zasługujemy, skoro o nią nie walczymy?

                                                                                               Wolność Pokój Świadomość

wtorek, 3 grudnia 2013

o młodzieży

  Pisząc "młodzież" mam na myśli osoby w przedziale 15 -30 lat, czyli okres w którym budzi się w człowieku świadomość, kształuje on w sobie zdolność wyboru i analizy sytuacji go otaczającej, a jednocześnie czas, kiedy ideały są jeszcze w miarę żywe, a wewnętrzny imperatyw skłania do zmiany otaczającego środowiska na lepsze oraz wystepuje niezgoda na wszechobecne zło. Oczywiście powyższy opis nie jest opisem każdego młodego Polaka, ale ogólnie go odzwierciedla, choć różnorako można interpretować jego świadomość, cele i sposoby ich osiągnięcia.

  Większość mlodych ludzi w Polsce to jedynie świnie czekające na zarżnięcie wniebowzięte z powodu ochłapów serwowanych im ze wzgardą do koryta i ze smakiem oblizujących gówno rzucane im w ryje. To roboty wyposażone w algorytmy postępowania, jest to ich substytut wolnej woli. Posiadają krótkotrwałe cele polegające na zaspokojeniu chwilowych popędów, osiągane bez udziału sumienia i empatii. Pozbawieni są odpowiedzialności za siebie i innych oraz świadomości konsekwencji własnych czynów. Oczywiście jest to idealny materiał do manipulacji, mało tego: są własnie efektem 50 lat komuny i nałożonej na to inwazji zachodniego stylu życia, zachłystnięcia się nim po półwieczu niewoli, w której widać było kraty. Teraz krat nie widać, ale niewola nadal trwa, a ta świńska młodzież swym bytem sankcjonuje tę niewolę i narzuconą władzę nadzorców. Często bardzo dobrze odnajdują się w tym chorym państwie; mają poglądy takie jak większość, zależne od aktualnej koniuktury politycznej; powtarzają mądrości medialnych autorytetów swego zdania nie posiadając, ponieważ polityka, społeczeństwo, historia, tradycja to sprawy nudne i niepostępowe. Dla takiej młodzieży nieistotny jest urzędowy język czy godło na paszporcie, o ile przy wypłacie dostaliby parę stów więcej. No, ale to już chyba w innej walucie. Zawarte w dekalogu uniwersalne prawa-prawa naturalne-są tylko zawadą, a ich credo jest parafrazą przykazania miłości: czyń to, co tobie miłe kosztem innych i wszystkiego.

  Zwyczajne kurestwo.

  Takie młode świnie to najczęściej zakompeksieni z jakichś powodów ludzie, którzy zobaczyli "prawdziwy" świat w filmach w multikinie; piosenkach, które różnią się tylko wielkością biustu wokalistek; klubach, których bywalcy bez pomocy alkoholu i narkotyków nie mają nic do powiedzenia i maskują nimi swą nijakość. Rzadko mają przyjaciół, a jedynie przelotne znajomości wedle klucza korzyści. Jeśli byli za granicą to tylko w kurorcie, nie poznali świata w normalny sposób-rozmawiając z ludźmi, zwiedzając i poznając inną kulturę. Nikt z nich nie wyjdzie na wylotówkę i nie pojedzie stopem do Amsterdamu lub nie wsiądzie w samolot, żeby wylądować w Semferopolu i spać w śpiworze na gorących piaskach krymskich bucht. Oni się boją, bo nie będzie tam kochanej partii, wspaniałej polskiej policji i wszystko będzie zależeć od nich-a świnia nie może przecież sama myśleć, ma żreć i tyć. To znaczy konsumować i produkować państwu dochód.

  Jest też grupa młodzieży, która swym życiem daje budujący przykład, jest przywiązana do tradycyjnych wartości, czasem nawet przedstawiciele tej części polskiej młodzieży robią coś dobrego. Jednak nie interesują ich sprawy polityczno-społeczne, a ich wytłumaczeniem jest to, że się po prostu na tym nie znają.

  Obie powyższe grupy nie są stracone na zawsze, w każdym może obudzić się świadomość, zaświecić jakaś iskierka, ale by to nastąpiło potrzeba informacji z zewnątrz, niejako spoza systemu; pewnego przykładu, który pozwoli ich nakierować, choć będzie to coraz trudniejsze wraz ze wzrostem liczebności procentowej tych grup, zwłaszcza pierwszej. Tu jedyna nadzieja w trzeciej, najmniej licznej grupie polskiej młodzieży.

  Ta trzecia grupa to aktywiści, buntownicy, społeczni odszczepieńcy i autsajderzy. To ludzie, którym nie jest obojętny obraz ich lokalnej społeczności, kraju i świata za 5, 10, 15 czy 50 lat. Organizują się w formalne i nieformalne zbiorowości, przyświecają im jasno sprecyzowane cele, postępują w zyciu według skonkretyzowanych zasad, które sami sobie narzucają, a ich zdrada karana jest bez litości ostracyzmem środowiskowym-kiedyś zdrajców w Polsce się wieszało, teraz jedynie w pewnych ekipach pozostało echo takiego działania w postaci wydalenia wadliwej jednostki z grupy. Zasady są jasne i te, których nie można złamać jest tylko kilka. Relacje w tego rodzaju grupach oparte są na bezinteresowności, przyjaźni i solidarności, wzajemnej pomocy. Są to ludzie w okresie dojrzewania potępiani za swe często radykalne poglądy, ale po kilku latach stają się liderami swych środowisk, zahartowani w walce z przeciwnościami krzewią ideały, który od zawsze są wierni. Gra w nich punkowa, buntownicza nuta, niezgoda na defekty systemu i "Do It Yourself" lub teraz częściej rapowe wersy, z których lekko wywietrzał marihuanowy dym pozwalając dojrzeć sens rymowanych prawd o uczciwości, szczerości i wolności. Patriotyzm jest teraz w punkrocku i hip-hopie, nie ma go w rozgłośniach radiowych i telewizji. I to właśnie niegdysiejsze "brudasy" czy "flejtuchy, co się zesrały w spodnie" są ostatnim aktywistycznym bastionem polskości wśród młodzieży, głównie dzięki temu, że nie oglądając się na system i państwo potrafią działać dużo dobrego: dbają o groby, urządzają zbiórki na cele charytatywne, świętują rocznice narodowe, organizują imprezy kulturalne, dużo podróżują i zawsze myślą o Polsce jako o miejscu, w którym chcą żyć, działać i umrzeć. Ta grupa młodzieży to współcześni miejscy partyzanci stawiający opór konsumpcyjnemu kulturkampf'owi, to dzisiejsze podziemie tępione przez postkomunistyczne rządy i policyjne prowokacje i represje.

  Jeśli w nastepnym pokoleniu okaże się, że głos czyn tych zbuntowanych 20- i 30-latków nie padły na podatny grunt to Polski już nie będzie, nawet jeśli będzie egzystować w szkolnych atlasach jako państwo.

                                                                     Wolność Pokój Świadomość