Pisząc "młodzież" mam na myśli osoby w przedziale 15 -30 lat, czyli okres w którym budzi się w człowieku świadomość, kształuje on w sobie zdolność wyboru i analizy sytuacji go otaczającej, a jednocześnie czas, kiedy ideały są jeszcze w miarę żywe, a wewnętrzny imperatyw skłania do zmiany otaczającego środowiska na lepsze oraz wystepuje niezgoda na wszechobecne zło. Oczywiście powyższy opis nie jest opisem każdego młodego Polaka, ale ogólnie go odzwierciedla, choć różnorako można interpretować jego świadomość, cele i sposoby ich osiągnięcia.
Większość mlodych ludzi w Polsce to jedynie świnie czekające na zarżnięcie wniebowzięte z powodu ochłapów serwowanych im ze wzgardą do koryta i ze smakiem oblizujących gówno rzucane im w ryje. To roboty wyposażone w algorytmy postępowania, jest to ich substytut wolnej woli. Posiadają krótkotrwałe cele polegające na zaspokojeniu chwilowych popędów, osiągane bez udziału sumienia i empatii. Pozbawieni są odpowiedzialności za siebie i innych oraz świadomości konsekwencji własnych czynów. Oczywiście jest to idealny materiał do manipulacji, mało tego: są własnie efektem 50 lat komuny i nałożonej na to inwazji zachodniego stylu życia, zachłystnięcia się nim po półwieczu niewoli, w której widać było kraty. Teraz krat nie widać, ale niewola nadal trwa, a ta świńska młodzież swym bytem sankcjonuje tę niewolę i narzuconą władzę nadzorców. Często bardzo dobrze odnajdują się w tym chorym państwie; mają poglądy takie jak większość, zależne od aktualnej koniuktury politycznej; powtarzają mądrości medialnych autorytetów swego zdania nie posiadając, ponieważ polityka, społeczeństwo, historia, tradycja to sprawy nudne i niepostępowe. Dla takiej młodzieży nieistotny jest urzędowy język czy godło na paszporcie, o ile przy wypłacie dostaliby parę stów więcej. No, ale to już chyba w innej walucie. Zawarte w dekalogu uniwersalne prawa-prawa naturalne-są tylko zawadą, a ich credo jest parafrazą przykazania miłości: czyń to, co tobie miłe kosztem innych i wszystkiego.
Zwyczajne kurestwo.
Takie młode świnie to najczęściej zakompeksieni z jakichś powodów ludzie, którzy zobaczyli "prawdziwy" świat w filmach w multikinie; piosenkach, które różnią się tylko wielkością biustu wokalistek; klubach, których bywalcy bez pomocy alkoholu i narkotyków nie mają nic do powiedzenia i maskują nimi swą nijakość. Rzadko mają przyjaciół, a jedynie przelotne znajomości wedle klucza korzyści. Jeśli byli za granicą to tylko w kurorcie, nie poznali świata w normalny sposób-rozmawiając z ludźmi, zwiedzając i poznając inną kulturę. Nikt z nich nie wyjdzie na wylotówkę i nie pojedzie stopem do Amsterdamu lub nie wsiądzie w samolot, żeby wylądować w Semferopolu i spać w śpiworze na gorących piaskach krymskich bucht. Oni się boją, bo nie będzie tam kochanej partii, wspaniałej polskiej policji i wszystko będzie zależeć od nich-a świnia nie może przecież sama myśleć, ma żreć i tyć. To znaczy konsumować i produkować państwu dochód.
Jest też grupa młodzieży, która swym życiem daje budujący przykład, jest przywiązana do tradycyjnych wartości, czasem nawet przedstawiciele tej części polskiej młodzieży robią coś dobrego. Jednak nie interesują ich sprawy polityczno-społeczne, a ich wytłumaczeniem jest to, że się po prostu na tym nie znają.
Obie powyższe grupy nie są stracone na zawsze, w każdym może obudzić się świadomość, zaświecić jakaś iskierka, ale by to nastąpiło potrzeba informacji z zewnątrz, niejako spoza systemu; pewnego przykładu, który pozwoli ich nakierować, choć będzie to coraz trudniejsze wraz ze wzrostem liczebności procentowej tych grup, zwłaszcza pierwszej. Tu jedyna nadzieja w trzeciej, najmniej licznej grupie polskiej młodzieży.
Ta trzecia grupa to aktywiści, buntownicy, społeczni odszczepieńcy i autsajderzy. To ludzie, którym nie jest obojętny obraz ich lokalnej społeczności, kraju i świata za 5, 10, 15 czy 50 lat. Organizują się w formalne i nieformalne zbiorowości, przyświecają im jasno sprecyzowane cele, postępują w zyciu według skonkretyzowanych zasad, które sami sobie narzucają, a ich zdrada karana jest bez litości ostracyzmem środowiskowym-kiedyś zdrajców w Polsce się wieszało, teraz jedynie w pewnych ekipach pozostało echo takiego działania w postaci wydalenia wadliwej jednostki z grupy. Zasady są jasne i te, których nie można złamać jest tylko kilka. Relacje w tego rodzaju grupach oparte są na bezinteresowności, przyjaźni i solidarności, wzajemnej pomocy. Są to ludzie w okresie dojrzewania potępiani za swe często radykalne poglądy, ale po kilku latach stają się liderami swych środowisk, zahartowani w walce z przeciwnościami krzewią ideały, który od zawsze są wierni. Gra w nich punkowa, buntownicza nuta, niezgoda na defekty systemu i "Do It Yourself" lub teraz częściej rapowe wersy, z których lekko wywietrzał marihuanowy dym pozwalając dojrzeć sens rymowanych prawd o uczciwości, szczerości i wolności. Patriotyzm jest teraz w punkrocku i hip-hopie, nie ma go w rozgłośniach radiowych i telewizji. I to właśnie niegdysiejsze "brudasy" czy "flejtuchy, co się zesrały w spodnie" są ostatnim aktywistycznym bastionem polskości wśród młodzieży, głównie dzięki temu, że nie oglądając się na system i państwo potrafią działać dużo dobrego: dbają o groby, urządzają zbiórki na cele charytatywne, świętują rocznice narodowe, organizują imprezy kulturalne, dużo podróżują i zawsze myślą o Polsce jako o miejscu, w którym chcą żyć, działać i umrzeć. Ta grupa młodzieży to współcześni miejscy partyzanci stawiający opór konsumpcyjnemu kulturkampf'owi, to dzisiejsze podziemie tępione przez postkomunistyczne rządy i policyjne prowokacje i represje.
Jeśli w nastepnym pokoleniu okaże się, że głos czyn tych zbuntowanych 20- i 30-latków nie padły na podatny grunt to Polski już nie będzie, nawet jeśli będzie egzystować w szkolnych atlasach jako państwo.
Wolność Pokój Świadomość
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz